Z pamiętnika młodej nauczycielki
To było pod koniec listopada 2010 roku. Wystarczył jeden mroźny
weekend, żeby wywrócić do góry nogami całe moje poukładane i
bezpieczne życie. Na kursie Filip w Zalesiu Górnym, najpiękniejszym
miejscu na świecie – gdyby ktoś jeszcze nie wiedział – powiedziałam
Panu Jezusowi, że jest moim Królem i Zbawicielem.
Wcale nie było to takie oczywiste, bo miałam wtedy w sercu ogromne
zamieszanie, a w głowie jedno pytanie: „Boże, co ja tutaj robię?”
Wiedziałam jednak, że w Zalesiu wydarzyło się coś ważnego. Na
szczęście, miałam przy sobie osoby, które mobilizowały mnie do
wierności danemu słowu - zapisałam się do wspólnoty. Z perspektywy
czasu mogę powiedzieć, że to najlepsza decyzja w moim życiu,
a sama wspólnota - największe dobro, jakie mnie spotkało.
Pomału, krok po kroku, zaczęło wszystko się zmieniać.
Nie na zewnątrz - największe zmiany dokonują się we mnie, w moim
sercu. Ufam Bogu i wiem, że tam, gdzie On mnie prowadzi, tam
jest miłość i największe dobro.
Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia – nawet skoczyć ze
spadochronem z samolotu…
Bycie we wspólnocie nauczyło mnie głębszej relacji z drugim
człowiekiem, wzajemnej odpowiedzialności i troski, otworzyło na
innych i uświadomiło, że ja też mam talenty, którymi powinnam
służyć innym.
Wciąż nie mogę się nadziwić, jak bardzo Pan Bóg jest totalny
w swojej miłości do mnie! Co chwilę podsuwa mi nowe sytuacje,
ludzi, żebym mogła stawać się kimś lepszym, najlepszą wersją
samej siebie – Bożą wersją…
Patrzę na moje życie i widzę w tym Boży plan a nie kwestię przypadku.
To tak, jakby poszczególne elementy puzzli wskoczyły na swoje
miejsce i zaczął układać się z nich piękny wzór – moje życie.
To prawdziwy cud!
Chwała Panu!